Z okazji Bożego Narodzenia,
Składam Wam serdeczne życzenia.
Niech Wam święta miłe będą,
Z dźwiękiem śpiewu i kolędą.
A dla moich przyjaciół i czytelników ukończyłem właśnie relację z wakacyjnej wyprawy na Słowację. Przez święta często mamy więcej czasu także zapraszam na słowackie wspomnienia.
Na Chopoku byłem już wiele razy zarówno latem jak i zimą, a ostatni raz w sierpniu tego roku podczas wyprawy rowerowej. Pod górę dojechaliśmy aquabusem, potem na Chopok wyciągiem ( bilety sa bardzo drogie - 15 Euro , po zniżce z Liptov Card około 12 Euro ), ale wziąwszy pod uwagę fakt że w drodze powrotnej dopadła nas burza , był to dobry wybór. Chopok ma ponad 2000 m wysokości, jest jednym z najwyższych szczytów Tatr Niskich.
W drodze powrotnej z Chopoka przechodziliśmy koło góry , gdzie ludzie na pamiątkę budowali kamienne wieże. Ja i Grażyna spróbowaliśmy naszych sił co możecie zobaczyć w przyspieszonym tempie na filmie. Uznałem, że wieża Grażyny jest wyższa, ale gdy oglądam ten film nie jestem już taki pewien :)
Podczas drogi powrotenj dopadła nas mgła i burza. Odgłosy piorunów w górach zwłaszcza na otwartej przestrzeni brzmią strasznie. Nieźle zmokliśmy ale po około 3 godzinach schodzenia dotarliśmy do restauracji na dole.
Jadąc na wakacje w rejon Liptova warto nabyć liptov card. Jedną z zalet tej karty w roku 2013 było korzysztanie z aqua busa. Tym specjalnym autobusem można było pojechać z rowerami w różne ciekawe miejsca. Jednego dnia wybraliśmy w okolice Ruzomberoka. Jedną z atrakcji tego rejonu jest skansen w Vilkolincu.
My zapamiętaliśmy ten skansen jeszcze z innego powodu - otóż okazało się , że niezniszczalne koła Grażyny można jednak przebić i to nawet 2 razy w 1 dzień. Ostaecznie po usunięciu awarii zwiedziliśmy skansen i wzdłuż Litovskiej Mary wróciliśmy do domu.
Słowackich wspomnień wpis kolejny :). Pewnego dnia wyruszyliśmy na rowerach na Chopoka. Naszym zamiarem było dojechanie do parkingu Bela Put. Po drodze zwiedziliśmy Demanovską Jaskinię Swobody a potem ruszyliśmy na rowerach szlakiem między jaskiniami. Po drodze trafiła się rzeczka z temperaturą wody 6 stopni. Założyłem się z Grażyną , że nie przejdzie tej rzeczki, ale przegrałem :) 5 Euro ( czego się nie robi dla 5 Euro ... )
A na górze czekała na nas Tarzania , super park linowy. Całe szczęście, że mieliśmy rękawiczki rowerowe bo chodzenie a po tych linach a zwłaszcza po trójkątach !!!
Zmęczeni ruszyliśmy w dół , co to był za zjazd, miejscami 60 km/h . Potem odbiliśmy jeszcze na letni tor saneczkowy i do wielkiego drewnianego ewangelickiego kościoła w miejscowości Svaty Kriz. Niestety było już późno i nie obejrzeliśmy kościoła w środku. Wieczorem dotarliśmy na kwaterę gdzie jak zwykle pograliśmy w karty popijając Zlatego Bażanta.
Jak zapewne zwróciliście uwagę tempo pojawiania się wpisów na blogu wzrosło :) . W zeszły piątek doznałem kontuzji nogi i mam nogę w ortezie :( Paskudna sprawa, zero roweru , rolek czy innych sportów